Green Day – 21st Century Breakdown
Długo kazali nam czekać panowie z Green Day na nowy, studyjny album. Czy jednak należy się dziwić? Aż trudno sobie wyobrazić jak wielkie były oczekiwania fanów po genialnym American Idiot. Czy zespół poradził sobie z tak wysoko postawioną poprzeczkę? Wiadome jest, że większość zespołów, po dobrej płycie wydaje nieco słabszą, która i tak sprzeda się dobrze niesiona sukcesem swojej poprzedniczki. Na szczęście nie dotyczy to chłopaków z East Bay. 21st Century Breakdown to naprawdę bardzo dobra płyta. Green Day poszedł ścieżką wyznaczoną przez American Idiot i nagrał kolejny album koncepcyjny. Tym razem piosenki opowiadają historię Christiana i Glorii, pary żyjącej w Ameryce rządzonej przez Busha. A jeżeli chcecie drogie dzieci poznać dokładnie tę bajkę, odpalcie jak najszybciej longplay.
Mogę wam tylko powiedzieć, że usłyszycie tam wiele ciekawych, rockowych ballad przeplatanych punkowymi, lecz melodyjnymi kawałkami, które tworzą naprawdę ładną mozaikę dźwięków. Nie wiem dlaczego ale już gdy usłyszałem intro do tej płyty, które wydaje się być nagrane na sprzęcie sprzed 20 lat, wiedziałem, że będzie dobra. Kolejny, tytułowy utwór tylko potwierdził moje oczekiwania. 21st Century Breakdown dobrze określa ramy tej płyty – utwór przechodzący od lekkiego, gitarowego grania do solidnej, punkowej dawki energii. A jeżeli już mówimy o ramach to cała płyta jest nimi otoczona, wszystko ma swój początek i koniec, nic nie jest tu niepotrzebne. Pierwszy utwór (Song of the century) zaczyna się tak jak siedemnasty (American Eulogy) a drugi, wspomniany już 21st Century Breakdown tak jak ostatni na płycie See The Light. W tej mocnej obudowie pływa ogrom dobrej muzyki, w której możemy nawet utonąć.
Jak na album koncepcyjny przystało, teksty poświęcone są konkretnemu tematowi, jednak nie został on przedstawiony w sposób banalny i jednostronny. Christian i Gloria żyją w dziwnym kraju zwanym USA, rządzonym przez dziwnego prezydenta. Otoczkę znamy wszyscy z telewizji i Internetu – jest tu dużo o kryzysie gospodarczym i moralnym (21st Century Breakdown, Before The Lobotomy), o niepotrzebnej agresji, o chorej potrzebie dominacji (Know Your Enemy) czy dotykającego nas wszystkich zagubienia w nowoczesnym świecie (Christian's Inferno). Gdzieś w tym wszystkim poruszają się główni aktorzy, którzy razem chcą przetrwać ten trudny dla nich, dla kraju i dla całego świata, okres (¿Viva La Gloria?). Całą tę opowieść podzielono dodatkowo na trzy akty. Trzeba przyznać, że jakość tekstów stoi na naprawdę wysokim poziomie. Są przemyślane, ciekawe a nieraz bardzo dosadne. Świetnie zgrywają się z muzyką.
Czy jednak nie ma na tej płycie żadnego słabego punktu? Niestety, jest. Co prawda nie można przyczepić się konkretnie do jakiegoś kawałka ale przeraża ich ilość oraz długość. Utworów jest według mnie nieco za dużo i po jakimś czasie zaczynają nużyć. Dobrze jest wtedy przerwać seans, zrobić herbatę i powrócić do słuchania. Być może to brak przerw na reklamę wywołuje takie potrzeby…
Reasumując, trzeba stwierdzić jednoznacznie – Green Day nie zawiódł, nie odciął kuponów, nie przestał się rozwijać. 21st Century Breakdown to płyta bardzo dobra, miejscami genialna, która potwierdza klasę zespołu. Zachęcam do zgłębienia się w historię opowiedzianą nam przez rockowe trio. Nie zawiedziecie się.
Ocena 9/10