Fisz/Emade - Heavi Metal
Recenzując longplay braci Waglewskich natrafiłem na nie lada problem. Jak opisać na blogu płytę kogoś, kto powinien być oceniany przez największe czasopisma muzyczne na świecie, kogoś kto przewyższa swoją muzyką większość (zastrzegam, większość, nie wszystkich!) rodzimych wykonawców? Głupio mi ale nadal chcę wam opowiedzieć o Heavi Metal.
Z płyty bije surowość – nie tylko bitów ale i wokalu. Fisz i Emade nigdy nie nagrali muzyki tak prostej a zarazem tak trudnej. Jak sądzę, gdyby dać do posłuchania kawałki z tej płyty zwykłemu fanowi hip-hopu, nie spotkały by się one ze szczególną aprobatą. Teksty autorstwa Fisza przesiąknięte są metaforami, wymagają kojarzenia pewnych faktów i zależności lecz zarazem są bardzo dosadne. Potrzebuję iluzji, złudzeń jak powietrza, bo nie mogę przestać pompować mego serca (Furiat) – powiedzcie na ile sposobów można zrozumieć ten tekst? Mógłbym podać wiele przykładów niezwykłego talentu poetyckiego Fisza. A jeżeli chodzi o wykonanie? Cóż, Bartek przyzwyczaił nas do tego, że w większości kompozycji brzmi jakby był nieco znudzony. A ma to swój wielki czar. Poza tym, gdy trzeba, wokalista potrafi oddać emocje barwą głosu (Pani Bum Bum, Najpiękniejsza Kobieta w Mieście). O czym opowiada nam Fisz? Jest różnie, naprawdę różnie. Znajdziemy tu kawałki w których artysta przedstawia nam niejako siebie lub swoją muzykę (Furiat, Szef Kuchni). Ciekawe są utwory typu Kawa i Papierosy , Najpiękniejsza kobieta w Mieście, Wiosna 86, gdzie Fisz opowiada historie miłosne, niekoniecznie zakończone happy endem. Powiem szczerze – słuchałem tych utworów z przejęciem, czekając na rozwój sytuacji. Czułem się trochę jak moja dziewczyna, która z wielkim przejęciem śledzi rozwój uczucia Antonio i Conchity w różnego typu komediach romantycznych. Jednak wcale się tego nie wstydzę, to co serwuje nam Fisz w swoich piosenkach naprawdę porywa. Więcej szczegółów warstwy wokalnej nie zdradzę, po co odbierać wam element zaskoczenia?
Do surowości śpiewu świetnie pasuje warstwa muzyczna stworzona przez drugiego z braci Waglewskich – Piotra- Emade. Czerpał on niewątpliwie garściami z muzyki hip-hopowej lat 80, 90 XX wieku. Wystarczy posłuchać Wiosna 86, Heavi Metal czy Iron Maiden by się przekonać. Czy można to uznać za wadę? Absolutnie nie, takie oldschoolowe beaty są jak najbardziej na miejscu, patrząc na tekstowe wyprawy w rejony swych młodzieńczych wspomnień. Jednak muzyka nie ogranicza się tylko do zwykłych, nieco zestarzałych beatów i samplowanych podkładów. Gdzieniegdzie można usłyszeć instrumenty klawiszowe, fragmenty piosenek innych wykonawców. Wszystko to tworzy niezwykle przejmujące i szczere kompozycje. Wielki szacunek dla Emade za skomponowanie takiej muzyki oraz wyprodukowanie niezwykle przemyślanej płyty. Gdyby wszystkie utwory hip-hopowe były tak rozbudowane i tak przemyślane stałbym się bez wątpienia fanem polskiego hip-hopu. A tak, Fisz/Emade pozostają tylko rzadkim odejściem od prostoty i niekiedy bezmyślności twórców.
Wiem, że muzyka braci Waglewskich nie pasuje do moich wcześniejszych recenzji. A gdy powiem, że płyta niezwykle mi się podoba, pokazuje to pełnie klasy Fisza i Emade. Jeżeli nie gustujesz w hip-hopie, nie odrzucaj Heavi Metal, naprawdę wartą ją odpalić w odtwarzaczu i posłuchać co Fisz ma nad do opowiedzenia. A opowiada to bardzo inteligentnie, bez patosu lecz też bez ‘lansiarskiego’ stylu polskiej sceny hip-hopowej.
Ocena: 9/10